2 dni w Warszawie - dzień drugi

Niedziela

Pobudka!
Spałam tej nocy jak nieżywa. Cały dzień intensywnego zwiedzania dał się we znaki... 

O 9.00, zaraz po śniadaniu, wyruszamy do centrum Warszawy. Nasz cel – Muzeum Techniki i Pałac Kultury i Nauki. Po 40 minutach spędzonych w autokarze, zza mglistej powłoki wyłania się budynek ze strzelistą wieżą. Przypomina mi się książka z czasów licealnych - "Mała Apokalipsa" Tadeusza Konwickiego, gdzie PKiN jest przedstawiony jako socjalistyczny moloch. Wieża potężnego budynku wciąż jeszcze zatopiona jest we mgle, widoczność jest bardzo ograniczona, dlatego najpierw udajemy się do Muzeum Techniki. Można tu znaleźć naprawdę wszystko – począwszy od starych paczek papierosów, opakowań kremu Palmolive, maszyn do szycia Singer, na starych samochodach skończywszy. Najwięcej czasu spędziłam w sali Astronomia i Astronautyka, gdzie podziwiałam makiety statków kosmicznych (Wostok 1!), rakiet i promów kosmicznych oraz w sali Radiotechnika. Uwielbiam stare sprzęty radiofoniczne! W sali Ciekawa Fizyka miły starszy pan opowiadał nam o falach dźwiękowych i innych dziwnych zjawiskach, które już dawno umknęły mojej uwadze. Przygoda z fizyką skończyła się dla mnie w momencie otrzymania świadectwa maturalnego :)





Aparat fotograficzny ALFA, 1964 r.

 
Pogoda trochę się poprawiła, kierujemy się w stronę PKiN. W windzie siedzi pani ze stojakiem pełnym pocztówek, dobry chwyt marketingowy :) Wyjeżdżamy na 30 piętro i już jesteśmy na dachu stolicy. Panorama nie jest tak wyraźna jakbym tego chciała, ale trochę zabudowań widać. Pod nami Złote Tarasy z tymi dziwnymi szklanymi pęcherzami zamiast dachu, kamienice, szklane biurowce... Na szczycie PKiN znajduje się kawiarnia, w której już od rana turyści sączą piwo. Spędzamy tam trochę czasu, w końcu bilet studencki kosztował 15 zł ;)


 W pobliżu PKiN nie widzę żadnej kawiarni, udajemy się więc do Złotych Tarasów żeby zaspokoić głód kofeinowy. W środku dziwny, szklany dach wygląda całkiem efektownie. Zasiadamy w pierwszej z brzegu kawiarni Cava. Zamawiamy cappuccino con panna i croissanta. Rogalik jest bardzo smaczny, taki sam jak w Charlotte czy Małej Francji (a na dodatek trochę większy!). Ku mojej wielkiej radości bita śmietana jest PRAWDZIWĄ bitą śmietaną, nie tą w sprayu.






Następnym punktem naszej wycieczki jest zwiedzanie Zamku Królewskiego. Sam przepych! Mnóstwo złota, purpury, kryształów a także spory zbiór obrazów Jana Matejki i Canaletta. 

Po tym jak wchłonęliśmy trochę wiedzy historycznej, udajemy się na warszawską Starówkę. Syrenka dumnie wypina pierś, uliczni malarze sprzedają swoje dzieła, dzieci karmią gołębie. Lubię taki klimat – spokojne, niedzielne popołudnie w mieście. Głód zaczyna nam doskwierać, poza tym nadal jest chłodno (z obiecanych 20 stopni nici). Zaczynamy rozpaczliwe poszukiwania ciepłego lokalu ze smacznym jedzeniem, a co druga knajpa należy do pani Gessler (nie na moją kieszeń). 
Zauważam napis „pierogi”. Zachęca nas ta niewielka knajpka przy ulicy Świętojańskiej. W środku jest ciepło i całkiem przytulnie. Z sufitu zwisają czajniczki. Pozycje w menu nie są drogie, a wybór jest całkiem spory. Placki ziemniaczane, naleśniki, zestawy obiadowe i pierogi.
Decydujemy się na pierożki ze szpinakiem i grzane wino. Jak przyjemnie wypić coś ciepłego! Grzaniec jest bardzo smaczny, niezbyt słodki, mocno pomarańczowy. Pierożki to strzał w dziesiątkę. Są spore, podsmażane i dobrze doprawione. Pożywny i rozgrzewający obiad po całym dniu zwiedzania był tym czego potrzebowałam!

Porcja pierogów: 14 zł
Grzane wino: ok. 10 zł

Celibar
ul. Świętojańska  27/29
Stare Miasto
Warszawa







W dobrych humorach opuszczamy Celibar i spacerujemy po warszawskich ulicach. Przy Kolumnie Zygmunta kolejna para młoda robi sobie sesję zdjęciową. Przez chwilę obserwujemy ulicznych tancerzy, klaszczemy razem w tłumem gapiów. W to niedzielne popołudnie udało mi się trochę bardziej poczuć i uchwycić klimat Warszawy. Nie mogę powiedzieć, że jest to jedno z moich ulubionych miast, bo byłoby to nieprawdą. Ale weekend uznaję za bardzo udany i na pewno jeszcze kiedyś wrócę do stolicy, bo w dwa dni nie da się poznać miasta, nawet jeśli bardzo by się chciało.







2 komentarze:

  1. Cała Polska słucha radja ! To jest to ;)
    Jest tak późno a ja oglądam zdjęcia Twoich pierogów i jestem głodna...

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja myślałam, że to pomnik Nike :)

    OdpowiedzUsuń