W moim przypadku popołudniowy spacer po Kazimierzu kończy się zazwyczaj w Warsztacie. Jestem wierna tamtejszym makaronom!

Idziemy wzdłuż Wisły, złote liście spadają z drzew. Przecinamy Plac Wolnica, spacerujemy uliczkami, robimy się głodni. Mijają nas ludzie jedzący zapiekanki z Placu Nowego (co nie poprawia naszej sytuacji, bo zapiekanki pachną pięknie!). Na szczęście na horyzoncie pojawia się Warsztat. Większość stolików wciąż jeszcze jest wolna (późnym popołudniem i wieczorem ciężko znaleźć miejsce siedzące). Wnętrze wypełniają przeróżne instrumenty, jest bardzo klimatycznie. Z doświadczenia wiem, że porcje są tutaj całkiem spore, dlatego warto zamówić jedno danie na dwie osoby (zawsze później można zjeść jeszcze deser :)). Nasz budżet nie ucierpi, połowa porcji kosztuje niewiele ponad 10 złotych. Uwielbiam makaron penne z sosem śmietanowym i kurkami, moim drugim faworytem jest penne z łososiem i cukinią. Tym razem wybiorę coś, czego jeszcze tutaj nie jadłam. Zamawiamy penne z kurczakiem, cukinią, bakłażanem w sosie śmietanowym z parmezanem. Smakuje mi to połączenie, sos jest delikatnie doprawiony, przez co całość nie jest mdła. W menu (poza makaronem oczywiście) pizza, risotto, sałatki, naleśniki, pierogi, desery. Można się najeść do syta albo wpaść tylko na lampkę wina lub kufel piwa. Wieczorami koncerty (pianino), czasami inne wydarzenia artystyczne. Atmosfera sprzyja romantycznym kolacją we dwoje, ale warto też wpaść na obiad z przyjaciółmi lub z rodziną.

1/2 porcji makaronu: ok. 10-15 zł
Lampka wina: ok. 10 zł 

Warsztat
ul. Izaaka 3
Kraków 






 Oto słynna warsztatowa połowa porcji :)





 

Kilka dni temu, w pogodny poranek postanowiłam wybrać się do miejsca, które ostatnio jest bardzo „na topie” w mieście królów Polski. Mam na myśli Charlotte, namiastkę Paryża w Krakowie, bistro przy pl. Szczepańskim. 
Na zewnątrz stoliki pozajmowane, ludzie łapią ostatnie promienie słońca. Wewnątrz dużo miejsca, jasno, całkiem przyjemnie, w tle słychać francuskie piosenki. Grupa kobiet siedzących przy stoliku na antresoli pałaszuje croissanty. Na środku stoi wielki stół, jak to mówią common table. Na dole jest sala, gdzie wypieka się pieczywo, pachnie świeżym chlebem.
Pięknie wyglądają te wszystkie bułeczki, rogaliki, ciasteczka... Najchętniej zamówiłabym wszystko :) Croissant, pain au chocolat, tarta z owocami, crème brûlée, jakieś kanapeczki, bagietki, chleb z czekoladą albo z konfiturą (podobno robione w małej rodzinnej manufakturze). I słynna bułka tarta za 7 zł, hit internetu :)
Decydujemy się na tradycyjne śniadanie francuskie - zamawiam la petite brioche (małą bułeczkę maślaną) i kawę śniadaniową z mlekiem sojowym, moja towarzyszka wybiera croissanta migdałowego i cafe latte.
Croissant migdałowy jest bardzo smaczny, maślany i delikatny (w menu jest również klasyczny croissant, croissant malinowy i cytrynowy). La petite brioche również niczego sobie, lubię smak maślanej bułeczki zanurzanej w kawie. Na stoliku obok widzę koszyk wypełniony pieczywem, spory słoik czekolady i marmoladę pomarańczową - być może następnym razem skuszę się na taki zestaw.
Przyjemne miejsce na poranną przekąskę - można spokojnie porozmawiać, poczytać gazetę. Można też wpaść do Charlotte trochę później, napić się wina i zjeść coś bardziej treściwego. Bon appétit!

La petite brioche: 4 zł
Croissant migdałowy: 5 zł
Kawa:  5-9 zł

Charlotte
pl. Szczepański 2
Kraków 













Wraz z nadchodzącym październikiem rozpoczyna się sezon na DYNIĘ.
Odnoszę wrażenie, że jesienią wszystko robi się takie pomarańczowe...
Najwyższy czas na zupę dyniową!
Parasole w dłoń, kierunek - bar sałatkowy Chimera. Wchodzimy do kamienicy przy św. Anny. Już w korytarzu, zza szklanej witryny uśmiechają się do nas tarty z owocami, bezy, rogaliki... Godzina 14.00, w środku tłoczno. Dynie przeróżnych kształtów i rozmiarów wychylają się z każdego kąta. Ustawiamy się w kolejce, mamy kilka sekund na zastanowienie. Ale co wybrać? Talerz sałatek? A może rozpływającą się w ustach tartę brokułową? Decyzja zapadła - dziś na obiad krem z dyni. W ustach czuję już znajomy smak jesieni, trochę dyniowy, trochę marchewkowy. Sam kolor od razu poprawia humor! Zupa smaczna, gęsta, kremowa. Herbata cynamonowa w wielkiej filiżance rozgrzewa samym zapachem. W Chimerze cieplutko, trochę tłoczno. Ten gwar ma swój urok. Sufit cały zielony, istna oranżeria! I te wszystkie kuszące sałatki, tarty owocowe i warzywne, koktajle... Jest nawet sok z pokrzywy! Konkretniejsze przekąski również się znajdą. Smacznie, zdrowo, kolorowo. I już bardzo październikowo.

Porcja 100g lub miseczka zupy: 5 zł
Zestaw small plate (4x100g) : 13 zł
Zestaw big plate (6x100g) : 17 zł

Bar sałatkowy Chimera
ul. św. Anny 3
Kraków

















Studenckie wakacje powoli dobiegają końca...
Siadam więc wygodnie w fotelu, ciepła herbata owocowa wabi zapachem. Staram się wykorzystać te ostatnie chwile wakacji, poleniuchować chociaż trochę.

Jakiś czas temu odwiedziłam moją przyjaciółkę we Wrocławiu. W pociągu spędziłam kilka godzin, był piątek, tłum ludzi. Zawsze kiedy podróżuję przepełnionymi środkami transportu mam wrażenie, że jak tylko się poruszę to wszystkie spojrzenia podróżników skierują się na mnie - spojrzenia pełne wyrzutu, że zaburzam spokój w przedziale, w którym ledwo da się oddychać :) No to się nie ruszam. Słucham w kółko "Meet me at the corner" Red Hot Chili Peppers. Myślę. Umieram z głodu!
Na dworcu uściskom powitalnym nie było końca. Jestem we Wrocławiu!
Rynek piękny, przepiękny! Akurat udało nam się trafić na koncert - covery znanych piosenek w wykonaniu mniej znanego zespołu. Nie wytrwałyśmy jednak długo, bo godzina była już jak najbardziej kolacyjna. Nie wędrowałyśmy daleko, zasiadłyśmy na wściekło zielonych krzesłach w STP. Multifood STP, wybór naprawdę "multi". Naleśniki, racuchy, placki ziemniaczane, pizza, ryby, mięso, surówki, makarony, zapiekanki, zupy... Do wyboru, do koloru. I niedrogo (zniżka studencka!). Płacisz za tyle, ile zjesz, a jedzenie smaczne, więc jesz tyle, ile zmieścisz :)

Multifood STP
Pasaż Mikołajski
ul. Ruska 34
50-079 Wrocław

Po kolacji, z pełnymi brzuchami ruszyłyśmy dalej. Wieczorem Wrocław staje się naprawdę magiczny...
Dlatego na piwo najlepiej udać się do surrealistycznej knajpy. Salvador, la hacienda de uciecha, urządzona w klimacie surrealistycznym, nawiązuje do dzieł Salvadora Dalego. Meble są przyczepione do sufitu, na ścianach wiszą reprodukcje, jest tez wielka, drewniana żyrafa! Zamawiamy piwo. Nie, nie zwyczajne piwo. Piwo z sokiem porzeczkowym i likierem waniliowym. Brzmi dziwnie? W końcu jesteśmy w surrealistycznej knajpie! Z początku nie jestem przekonana do tego napoju, ale już po pierwszym łyku uznaje, że to NAJLEPSZE piwo (w sumie to drink na bazie piwa) jakie kiedykolwiek piłam. W menu kilka innych wariacji piwnych, drinki i przekąski do chrupania. Czas wesoło nam płynie przy piwnym napoju, dj instaluje się przy konsolecie, muzyka rozbrzmiewa, parkiet się zapełnia...
Surrealistyczne wrocławskie wieczory u pana Salvadora godne polecenia.

Salvador - la hacienda de uciecha
ul. Plac Solny 16
Wrocław